niedziela, 26 lutego 2017

Wakacje 2016

     Nasz urlop rozpoczął się jak co roku w sierpniu. Pierwszym przystankiem naszych wakacyjnych przygód był dziki staw, na którym miałem świetne efekty wiosną. Na dwudniową zasiadkę pojechałem razem z Tomaszem. Nie nastawialiśmy się na super wyniki, ponieważ z doświadczenia wiemy, że bez wcześniejszego nęcenia miejscówek na tej wodzie bardzo ciężko o branie... Tak się właśnie stało i z pierwszej zasiadki wróciliśmy o kiju.
    Kolejny wyjazd był tym, na który czekaliśmy z największą niecierpliwością: nasz upragniony i wymarzony, tygodniowy wyjazd na Dębową. W przed dzień wyjazdu zrolowaliśmy sporą ilość kulek z Tomaszem i Kasią. Na łowisku zjawiliśmy się około południa, jednak nie udało nam się zająć planowanego wcześniej stanowiska. Wszystkie miejsca do wędkowania z większym terenem pod biwak były już zajęte. W końcu udało nam się coś znaleźć w drugiej części zbiornika nieopodal miejsca, gdzie łowiliśmy w ubiegłym roku. Potrzebowaliśmy dużej przestrzeni na obóz, ponieważ chcieli dojechać do nas znajomi. Rozłożyliśmy biwak i wysondowaliśmy miejsca do postawienia zestawów.


                                 


Jedną wędkę wywiozłem na kulki, drugą zaś na kukurydzę. Tomasz próbował swoich sil na orzechy tygrysie i kulki proteinowe. Przez kilka dni zupełnie nic się nie działo! Słyszeliśmy tylko od innych wędkarzy, że ryby są w innej części zbiornika i biorą...
Wiatr od samego początku spychał wodę od nas właśnie tam, gdzie były brania. W prognozie pogody zapowiadano, że od następnego dnia wiatr zmieni kierunek w nasza stronę. Liczyliśmy, że ryby również podejdą. Nasze nadzieje nie spełniły się i nie doczekaliśmy się brania...  
     Na weekend dojechali do nas Dawid z Magdą i kolega Kasi. Tygodniowa zasiadka skończyła się bez odjazdu. Dostaliśmy solidną lekcję pokory od Dębowej. Po sukcesach z dwóch poprzednich wyjazdów nad tą wodę, tym razem trzeba było odjechać ze spuszczoną głową...
     Urlop zbliżał się ku końcowi, natomiast my postanowiliśmy się nie poddawać i razem z Tomaszem wróciliśmy na dębową na 3 dni. Wybraliśmy miejsce totalnie z drugiej strony gdzie ryby miały spokój od pływających rowerków wodnych i pontonów. Z pomocą map satelitarnych szybko znaleźliśmy ciekawe miejsca w wodzie i postawiliśmy tam markery. Jako przynęt używaliśmy ponownie kulek, kukurydzy i orzechów tygrysich. Druga noc przyniosła branie na jednej z moich wędek. Nie był to imponujących rozmiarów karp, ale naprawdę cieszył. Pobrał na kulkę truskawkową i miał 5.5 kilograma.


                                         

     Minął kolejny dzień bez najmniejszego "pik" i zbliżała się ostatnia już noc. Około godziny 20:00 piękna rolada na jednej z moich wędek. Ryba wydawała się mocna, więc wskoczyliśmy z Tomaszem na ponton i w mgnieniu oka znaleźliśmy się nad niezwykle walecznym okazem. Po kilku odjazdach udało się podebrać karpia. Miał niecałe 6 kilogramów, lecz siły razy dwa. Połakomił się na zestaw z trzema ziarnami kukurydzy.

                                        


     Podsumowując: mój tegoroczny urlop nie był dla mnie łaskawym okresem. Cieszę się, że miałem możliwość posiedzieć w pięknym miejscu i naładować baterie przed powrotem do pracy. Bogatszy o nowe doświadczenia, zakończyłem swoja sierpniową przygodę z karpiami.

1 komentarz:

  1. karp na kulki truskawkowe? nie wiedzialam ze to lubia :) b.ciekawe!

    OdpowiedzUsuń