wtorek, 17 lipca 2018

Wiosna 2018 - zakończenie

      Mijał już półmetek mojego pobytu w Polsce. Regularnie nęcone miejsca na dzikim stawie, pomimo paru nocek tam spędzonych, nie dały mi brania...


     Zostałem również zaproszony na zasiadkę przez kolegę Szczepana, który łowi na pewnej wodzie PZW w naszym okręgu. Dzięki niemu poznałem smak przeprawy pontonem w niedostępne, dzikie miejsce. Spotkałem tam również jego kompana Artura - kolejnego zapalonego karpiarza, który towarzyszy Szczepanowi w karpiowych podbojach. Skończyło się bez wyczekiwanego karpia na macie, lecz nowe doświadczenie było miłą odmianą moich dotychczasowych przygód.
    Wielkimi krokami nadchodził termin pięciodniowego wyjazdu na Dębową. Przygotowanie karpiowych smakołyków rozpocząłem już kilka dni przed terminem wyjazdu. Wspólnie z kuzynem i kolegom Dawidem ustaliliśmy taktykę i zabrałem się za robienie kulek także dla nich. Na moje ręce spadło zrolowanie 12 kilogramów towaru! Poszło całkiem sprawnie, bo po sześciu godzinach byłem już po robocie...



    Nadszedł w końcu upragniony dzień wyjazdu na zasiadkę. W drogę wyruszyliśmy dopiero o 15:00, tuż po pracy chłopaków. Kiedy byliśmy już na miejscu okazało się, że jest bardzo duża presja na łowisku i miejsca, które najbardziej brałem pod uwagę były już zajęte. Wybraliśmy więc jedyne większe stanowisko w rogu jeziora, które dawało nam dużo manewru na typowanie miejscówek. Stawianie biwaku zakończyliśmy dopiero po zmroku. Następnie przygotowaliśmy zestawy, a do nich małe porcje zanęty do punktowego zanęcenia. Po czym rozwieźliśmy wszystkie zestawy za pomocą echosondy i gps tak, aby mieć orientację gdzie i na jakiej odległości je ulokowaliśmy.





Kolejny dzień rozpoczął się obiecująco, bo braniem na jednej z moich wędek. Radość jednak nie trwała zbyt długo, bo po kilkudziesięciu metrach holu ryba spieła się. Tego dnia musieliśmy mocniej popracować i wziąć się za dokładne sondowanie i postawienie markerów. 
     Zasiadka nie układała się po naszej myśli. Po kilku nocach byliśmy wciąż bez brania. Nasi sąsiedzi ze stanowiska obok również nie mieli kontaktu z rybą. Ewidentnie w naszej części zbiornika nie było karpi, co było dla nas przerażającym  faktem. 
   

    Który to już raz Dębowa dała nam lekcję pokory? Pięć dni zasiadki skończyły się bez karpia na macie. Woda  niewątpliwie chimeryczna i zaskakująca - może następnym razem obdarzy nas pięknymi rybami!
     W ostatni tydzień mojego urlopu postanowiłem skupić się na dzikim stawie, który nęciłem od początku przyjazdu do Polski. Postawiłem na szybkie nocki i zrealizowałem dokładnie cztery. Pomimo kilku dorodnych leszczy, również i na tym łowisku nie udało się złowić żadnego karpia. 

    
     Podsumowując mój czterotygodniowy pobyt w Polsce, spędziłem nad wodą około dwudziestu nocy! Uzyskane efekty nie były imponujące, moja taktyka nie odbiegała bardzo od tych z poprzedniego roku, więc może trafiłem na nieodpowiedni okres. Bardzo cieszy mnie złowiony amur, bo od pewnego czasu mocno liczyłem na spotkanie z Azjatą. A doszło do tego w miejscu, gdzie się tego totalnie nie spodziewałem.