poniedziałek, 15 października 2018

Komercyjny weekend

     Nadszedł moment kiedy mogliśmy pozwolić sobie na dwudniową zasiadkę. Wspólnie z Kasią wybraliśmy prywatne łowisko w naszej okolicy. W sobotę przed południem zameldowaliśmy się na stanowisku z zamiarem wędkowania do poniedziałkowego poranka.Tego dnia żar lał się z nieba, więc pierwszą czynnością jaką wykonaliśmy, było odpalenie lodówki gazowej na fulla mocy i rozłożenie parasola. Później przyszedł czas na sondowanie i typowanie miejscówek dla trzech wędek. Jedną ustawiliśmy blisko brzegu zasypując ją kukurydzą, na włosie również znalazła się kukurydza w postaci kilku ziaren. Druga wędka zawędrowała około 150 metrów od brzegu na głębokość 8 metrów. Tam miejscówka została zanęcona kulkami o śmierdzącym aromacie, a na włosie zawisł bałwanek. Trzeci kij łowił na około 9 metrach na słodką kulkę o aromacie banana.




     Kiedy już wszystko na stanowisku zostało zrobione, przyszedł czas na ugotowanie obiadu. Kiszone ogórki, zabrane z domu, dopełniły smak polędwiczek wieprzowych z gotowanymi ziemniakami - było pyszne!


Tego dnia odwiedził nas Szczepan i to właśnie w jego towarzystwie doczekaliśmy się pierwszego brania. Rybę udało się położyć na macie, miała około sześciu kilogramów.



Branie było z miejsca łowiącego na śmierdząco. Po pół godziny od położenia zestawu nastąpiło kolejne branie na tej samej wędce. Tym razem był to mały karp pełnołuski.



Kolejna ryba zameldowała się wraz z nadchodzącym zmrokiem. Około siedmio-kilogramowy amator kulek krabowych.



                                                                                                                                                           
Ryby pierwszej nocy były dla nas wyrozumiałe i pozwoliły nam przespać ją całą. Nowy dzień rozpoczął się dla nas o 5:40 wraz z pierwszym braniem. 




Po godzinie następny...



Szósta ryba wzięła tuż przed południem - nie była monstrualna lecz na pewno urokliwa ze względu na jej łuski.




Tuż po kilku minutach od wywiezienia zestawu znów pojechało - ach ten krab ;)


  

Popołudniu przyszło do nas załamanie pogody i wraz z nią mocna ulewa podczas której miałem branie! Trafił mi się wtedy większy przeciwnik, największy dotychczas - ważył 10.5 kilograma.





     Wieczorem dojechał do nas mój kuzyn Mateusz z zamiarem spędzenia wspólnej nocki nad wodą. Świetnie minął nam ten czas wspólnie wędkując i grillując.





   Zanim położyliśmy się do łóżek, mieliśmy już około 10 karpi na koncie. Prawie wszystkie z jednego miejsca nęconego krabową proteiną i po jednym z pozostałych dwóch wędek. Przed północą udało się przechytrzyć jedną z większych ryb w zbiorniku, która była wisienką na torcie tego owocnego wyjazdu. 17.5 kilograma - pięknie !!!




    Nocka była bardzo pracowita. Statystycznie co godzinę mieliśmy branie z krabowej miejscówki. Były to ryby w przedziale 5-7 kg, po trzeciej postanowiłem już nie wywozić tej wędki żeby jakoś w miarę móc funkcjonować następnego dnia...